Praca była dość wariacka, bo gdy po poszczególnych etapach pracy rzeczy schły, ja musiałam wracać do innych zajęć, których pomimo weekendu miałam mnóstwo. Tym razem praca była jednak zespołowa (w przeciwnym wypadku, na pewno bym się nie wyrobiła), a moim pomocnikiem była mama, która dzielnie szlifowała pudełka i wycinała serwetki, więc nie mogłam o niej nie wspomnieć :) Jak widać na załączonych zdjęciach zadanie zostało wykonane ;)
Teraz mam już tylko nadzieję, ze prezent się podobał
PS: Wszystkiego najlepszego (spóźnionego) dla wszystkich Małgorzat :)